28 października 2023

Magiczne sprawy

3 lutego 2019 roku rzuciłam palenie papierosów. Niby nic szczególnego, ale bardzo dobrze pamiętam tamten dzień. W tamtej chwili wyraźnie było czuć opiekę i ingerencję sił wyższych. Ciężko jest to opisać słowami,ale spróbuję tu przedstawić jak niezwykle było to wydarzenie w moim życiu..
Tamtego dnia ćwiczyłam trochę z wahadełkiem. Z ciekawości sprawdzałam jak bardzo nałóg palenia wyrządził szkody we mnie i paru innych palaczach w moim otoczeniu. Rozmyślałam nad tym ,co będzie jeśli zrobi się "poważniej"? Co będzie jeśli faktycznie zachoruje na tego raka. Kto w tedy przy nim będzie? Kto mi będzie pomagał? Kto będzie ze mną czy do mnie jeździć do szpitala? Na myśl przychodziła mi tylko jedna osoba. Mąż. I w tedy przyszło jeszcze jedno pytanie. Czy on sobie na to zasłużył? On nie palił. A przez mój nałóg mógł uwikłać się w problemy palacza mimo, że nie miał nic z tym wspólnego. Miałam mieszane uczucia. Głównie współczucie dla niego z racji tego co może go czekać..Tak poprostu. I w tedy jakby mnie olśniło, dokładnie jakby spłynęła na mnie jakaś łaska (nie mylić z czymś katolickim) jakby ktoś zdjął mi jakieś klapki z oczu i wyłączył guziki w mózgu. Była godzina 15.20 i w tamtej właśnie chwili wiedziałam na 200% że w życiu nie zapale już ani jednego papierosa. To nie było postanowienie podjęcia walki. Wiedziałam,że tak już będzie. Koniec. Nic więcej. Wiedziałam to jakbym znała swoją przyszłość i już.
Chwilę po tym miałam uczucia wzruszenia jakby to było jakieś wzniosłe wydarzenie. Potem przyszła rozpacz nad zniszczonym zdrowiem i przetraconą na to fortuną. I żal, że tak długo było się tak głupim. Powiedziałam mężowi co i jak. Nie wziął tego na poważnie i wcale się nie dziwię, przecież powtarzałam jak mantrę,że nigdy tego nie rzuce, bo przecież ja tak lubię palić😁
Niecierpliwie czekałam aż wreszcie upłynie trochę czasu. Aż wreszcie wszyscy co powinni dowiedzą się o moim zerwaniu z nałogiem. A raczej o zerwaniu nałogu ze mną! Bo nic nie musiałam robić. Mieć silnej woli. Walczyć z pokusą czy głodem. Absolutnie nic.
Ciekawe jest to ,że 4 dni wcześniej po raz pierwszy zapaliłam świecę intencyjną.. I choć intencja dotyczyła zupełnie czegoś innego to może rzucenie palenia było jakimś kluczem do jej zrealizowania się:) a może poprostu świat chciał mi pokazać coś nad czym się zastanawiałam od dawna. Mianowicie jakim cudem ludzie,którzy palą po 30, 40 lat nagle przestają to robić?? Nie wiem czemu było to dla mnie jakieś niepojęte:) ale teraz już to wiem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz