Bez żadnych moich poprawek,łącznie z wymyślonym przez AI tytułem..
O sile precyzji w zadawaniu pytań
Kiedyś natknęłam się w internecie na pewne ćwiczenie z wahadełkiem, które bardzo mocno zapadło mi w pamięć. Było przeznaczone dla grupy – kobieta prowadząca poprosiła uczestników, by sprawdzili, w co była ubrana danego dnia, i podała trzy możliwe odpowiedzi:
A. spodnie i koszulkę
B. spódniczkę
C. sukienkę
W eksperymencie wzięło udział kilkanaście osób. Zdecydowana większość wskazała odpowiedź C – sukienkę. Ku zaskoczeniu wszystkich prowadząca ogłosiła, że poprawna odpowiedź to B – spódniczka.
Na pierwszy rzut oka wyglądało to tak, jakby większość się pomyliła. Ale to właśnie ten pozorny błąd stał się początkiem mojej refleksji. Pomyślałam wtedy: czy naprawdę to możliwe, żeby tyle osób na raz się myliło? Coś mi w tym nie pasowało.
I wtedy dotarło do mnie, że to nie wahadełka popełniły błąd, lecz pytanie zostało źle skonstruowane.
Jeśli kobieta miała na sobie spódniczkę, to przecież również coś na górze – koszulkę, bluzkę, t-shirt. Tymczasem w proponowanych odpowiedziach nie było takiej kombinacji. „Spódniczka” została potraktowana jako samodzielny strój, podczas gdy w rzeczywistości nim nie była.
Zrozumiałam więc, że wahadełka wskazały nie to, co dosłownie padło w pytaniu, ale to, co najbardziej odpowiadało rzeczywistości. Odpowiedź sukienka była najbliższa prawdzie – bo oznaczała pełen ubiór, kompletny strój, a nie jego część.
To doświadczenie nauczyło mnie, jak ogromne znaczenie ma precyzja w formułowaniu pytań. Czasem jedno słowo może zmienić całą interpretację. Nie wystarczy zapytać „czy tak, czy nie” – trzeba też wiedzieć, co dokładnie kryje się za tym „tak” lub „nie”.
Kiedy jedno pytanie to za mało
Podobna sytuacja przydarzyła się, gdy pojawiło się pytanie dotyczące ciąży.
Testy wychodziły pozytywne, ale istniało podejrzenie, że wynik może być efektem zaburzeń hormonalnych. Wahadło wskazywało „tak” – ciąża jest.
Jednak kiedy zadałam kolejne pytanie:
„Czy za około dziewięć miesięcy urodzi się dziecko?”
odpowiedź była jednoznaczna – „nie”.
Karty również pokazały problem zdrowotny, a badanie u ginekologa potwierdziło zaburzenia hormonalne. To doświadczenie pokazało mi bardzo wyraźnie, że jedno pytanie nie zawsze wystarcza, by uzyskać pełny obraz sytuacji.
Zamiast traktować odpowiedź jako ostateczną prawdę, warto zadawać kolejne, precyzujące pytania – tworzyć z nich coś w rodzaju energetycznego rozkładu, który pozwala zrozumieć głębiej, skąd dana odpowiedź się bierze i co tak naprawdę oznacza.
Lekcja z energii i uważności
Od tamtej pory zawsze pamiętam, że wahadło (ani żadne inne narzędzie pracy z energią) nie „myli się”.
To człowiek – pytający – może nie dość jasno określić, o co naprawdę chce zapytać.
Wahadło odpowiada precyzyjnie, ale zgodnie z tym, jakie znaczenie i granice pytania mu nadamy. Dlatego zanim je zadam, zawsze zatrzymuję się na chwilę i pytam samą siebie:
„Czy naprawdę wiem, o co pytam?”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz